czwartek, 6 marca 2014

o posiadaniu super-mocy


Stojąc dzisiaj w kolejce w Biedronce (BIEDRONKI SĄ DOBRE I TANIE I BĘDĘ SIĘ TEGO TRZYMAĆ) wpatrywałem się w taśmę z zakupami i zastanawiałem jak by to było móc przenieść się w dowolny punkt z własnego życia i zaobserwować go z punktu widzenia osoby trzeciej. Nie wiem, czemu właśnie widok taśmy z zakupami wywołał u mnie taką refleksję, ale postanowiłem się nad tym akurat nie zastanawiać. Wyobraźcie sobie sytuację, w której widzicie młodszą wersję samych siebie, tak, jak w danym momencie widzieli was wszyscy inni. Pewnie niejedna osoba podbiegłaby do takiego mini-siebie i bez pardonu przywaliłaby sobie w paszczę, czy to ze względu na swój ówczesny wygląd, czy też na zachowanie. Ewentualnie podeszłaby i powiedziała „słuchaj, w przyszłości nie rób Tego i Tego”, co pewnie okrutnie odbiłoby się na teraźniejszości, wszak z czasem igrać nie można, podobno, żeby nie stworzyć jakichś strasznych paradoksów. Gdybym na przykład ja sobie powiedział, żebym nie zakładał Facebooka, to teraz nie miałbym Facebooka. Masakra jakaś!

Umiejętność przenoszenia się w czasie obija się pewnie zresztą w koszykach wielu osób, podpisanych „moje marzenia”. No i właśnie, każdy by taką moc wykorzystał pewnie na swój własny sposób. Ktoś by sobie poszedł na koncert ulubionego zespołu z dawnych lat, ktoś doprowadziłby do tego, że jego rodzice nigdy by się nie poznali (popełniając najbardziej spektakularne samobójstwo w historii). Ktoś, jak już wspomniałem, cofnąłby się żeby powstrzymać samego siebie przed zrobieniem rzeczy, której do tej pory żałuje, a jeszcze ktoś inny pobiegłby do miejsca, gdzie żył jakiś jego zmarły bliski, by zobaczyć go raz jeszcze na własne oczy, a może nawet porozmawiać. Również z kimś, kogo tak naprawdę nigdy nie mieliśmy okazji poznać. Nieskończone możliwości. Co ja bym zrobił, gdybym mógł przenosić się w czasie? Prawdopodobnie to, co już kilka razy mi się śniło, że robię – zwiedziłbym moje miasto Elbląg z czasów przedwojennych. Od czasu jak zacząłem kolekcjonować zdjęcia miasta z tej epoki mam taką zabawną wizję że dożywam momentu, w którym podróżowanie w czasie rzeczywiście będzie możliwe (ach, moja fantazjo, jesteś taka figlarna), cofam się do początku XX wieku, i, uwaga, robię część zdjęć, które potem ludzie oglądają w Internecie. Śliczne szaleństwo. Czekałbym na to, gdybym nie miał świadomości, że to niemożliwe (~ Paulo Coelho). Zresztą, pójdźmy nawet dalej. Bitwa pod Grunwaldem (uwaga na głowę). Chrzest Polski. Budowa piramid. Pierwsza w historii emisja pierwszego odcinka Mody na Sukces.

Jakie jeszcze moce warto by mieć? No cóż, ludzie chyba często śnili o lataniu. Ikar – powiedzmy to sobie tak, jak nigdy na lekcji polskiego nie mówiono – Ikar zjebał sprawę, a potem już chyba nikt skrzydeł z piórek sobie nie budował. Latamy samolotami, ale czy nie fajnie byłoby móc sobie polecieć jak Superman, ot, z chodnika, gdzieś tam? Prawdopodobnie upadłaby wtedy komunikacja miejska, a na starość ludzie lataliby kaszląc, furkocząc i opadając w dół co kilka metrów, ale cóż, przynajmniej nie trzeba by było płacić za bilety autobusowe, a i wąchać poniektórych osobników którzy do tych pojazdów wchodzą (ktoś powinien publicznie udowodnić, że te pachnące kostki naprawdę nie gryzą). Zresztą, kasowanie biletów to dla niektórych całkiem skomplikowana filozofia; jakiś czas temu widziałem pana, który wsiadł do autobusu z papierowym biletem, dorwał się do czytnika karty miejskiej, myśląc, że to kasownik, włożył bilet w malutkie wgłębienie między dwoma częściami owego czytnika, po czym zadowolony z siebie usiadł koło rzeczywistego kasownika, nie zwracając na niego uwagi. Jako że dobrze wszystkim życzę, to bardzo chciałem, żeby do autobusu wpadły kanary, ale niestety. W każdym razie inteligencja to też moc, której niektórym brakuje, z tą różnicą, że oni akurat nie mają tej świadomości.

M Y Ś L Ę

O, wiem, albo takie cudo, tandetne, komiksowe, ale zawsze: super siła i odporność na ból. Co zabawne, to akurat można osiągnąć, pod warunkiem że wleje się w siebie wystarczającą ilość tego płynu na A, tego wiecie, tego be. Jak zatem określilibyśmy umiejętność polegającą na tym, że tym brzydkim płynem na A nie można się upić? Czy uznalibyśmy to za wadę, czy zaletę? Z jednej strony fajnie, bo zniknąłby problem kaca, nie mówiłoby się durnych rzeczy, nie gubiło niczego i zawsze chodziłoby się w pionie (kurde, jak to piszę, to wyobrażam sobie siebie w monoklu, wygłaszającego mowę na jakimś bankiecie; mówiłem ci fantazjo, żeś bardzo figlarna). A z drugiej strony niefajnie, bo równie dobrze można by było wiecznie pić soczki, bo tańsze, no i być całkiem trzeźwym wśród całkiem pijanych to trochę tak, jakby trafić do wioski dzikusów w najdalszym zakątku najdalszego zakątka Afryki (i zabawa mniejsza, ale ćśś). Konkluzja: to nie byłby dar. TO BYŁBY DAR I PRZEKLEŃSTWO.

Zupełnie tak jak dar ostateczny, czyli nieśmiertelność. Wiem, że wielu ludzi boi się śmierci, co wynika oczywiście z niewiedzy „co dalej”, i tylko niektórym spieszy się, by poznać przedwcześnie tę odpowiedź. Ale bycie nieśmiertelnym? No dobra, pewnie bym się prędzej czy później doczekał tego wehikułu czasu, ale oglądanie śmierci wszystkich bliskich i przyjaciół, i kolejnych przyjaciół, i jeszcze następnych, patrzenie, jak zmienia się wszystko to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, i to zapewne kilkukrotnie, wreszcie zmęczenie tym wszystkim i wiedza, że będzie się musiało tak funkcjonować zanim w ziemię nie walnie jakiś meteoryt, nie jest wcale a wcale zachęcająca, a przeciwnie, to jak wtrącenie na zawsze do więzienia, które nazywa się Świat.

Czyli co... Jakkolwiek fajne by nie były niektóre z super-mocy, to chyba prędzej czy później okazałoby się, że niosą ze sobą jakieś przykre konsekwencje, bo nawet przenosiny w czasie mogłyby spowodować, że wytworzyłaby się w nas niechęć do teraźniejszości, nawet latanie przestałoby być taką frajdą, nawet odporność na ból pewnie doprowadziłaby później do tego, że bylibyśmy odporni także na emocje, a to chyba jedna z najgorszych rzeczy, jaka mogłaby się przytrafić człowiekowi. A gdyby naszą mocą było czytanie w myślach? To mogłoby być zabawne, ale wyobrażacie sobie, ile przykrych myśli pewnie byśmy odczytali? Nie tylko na swój temat, dowiedzielibyśmy się o ludziach wszystkiego, co mogłoby nam właściwie całkowicie zaburzyć ich obraz. Nie wiem, czy ktoś chciałby się nagle dowiedzieć, co siedzi głęboko w umyśle ich znajomych. Ja bym nie chciał.

Wychodzi na to, że tylko jedna moc, którą wspomniałem wyżej, nigdy nikomu nie zaszkodzi.
Dobra moc z tej inteligencji.