piątek, 25 kwietnia 2014

o Czuwających


Dawno, dawno temu, w czasach, których nie pamiętają nawet najstarsi żyjący, z odmętów Nicości wyłonił się lud. Trzeba zaznaczyć, że był to lud niezbyt liczny, choć jego pojawienie się na powierzchni ziemi wzbudziło zainteresowanie wszystkich żyjących i stało się głównym tematem rozmów i przekazów.
Nikt nie wiedział, dlaczego ów lud przybył na ziemski padół;  jego obecność z czasem zaczęto tolerować, jako że żaden z jego przedstawicieli nie naprzykrzał się pozostałym żyjącym, a jedyne, czym się zajmowali, to długie spacery po wsiach, miasteczkach i polach. Zdawało się, że przynajmniej jeden z Ludu jest zawsze w okolicy, nazwano więc ich nieoficjalnie Czuwającymi i sądzono, że zadaniem ich jest strzec bezpieczeństwa wszystkich mieszkańców kraju. Prawda była jednak nieco inna.
Z biegiem czasu Czuwający zaczęli bowiem, dość perfidnie zresztą, przysłuchiwać się rozmowom prowadzonym na ulicy, dogłębnie studiować księgi, kroniki i listy, a także uparcie analizować rozpisane na deskach jadłospisy w karczmach i tawernach. Po włościach poczęły krążyć pogłoski na temat ich podejrzanego zachowania – zaczęto sądzić, iż przeciwnie, Czuwający wcale nie mają chronić całej ludzkości, lecz zgładzić ją podstępnie. Chodziły nawet głosy twierdzące, że Czuwających należy się zupełnie pozbyć, cokolwiek nie byłoby potrzebne by osiągnąć ten cel.
Wkrótce potem nadszedł dzień, w którym zamiary Czuwających stały się jasne i czytelne. Zdarzyło się to w kilku miejscach w kraju jednocześnie. Północ była jednym z takich miejsc. To właśnie tam, w jednej z wiosek, właściciel oberży rozmawiał z młynarzem o interesach, starając się nie zwracać uwagi na kręcącego się w pobliżu Czuwającego. Opowiadał właśnie o problemach z zeszłego tygodnia, których dostarczył mu wyposażony w długi sztylet wędrowiec.
- … Długa była ta jego broń, naprawdę, a domagał się wina z tak szaleńczym wzrokiem, że choć nie miał złota, by za nie zapłacić, to lepiej było mu polać do kielicha. Cóż, bynajmniej ja tak zrobiłem.
W tym właśnie momencie oberżystę znikąd zaszedł od tyłu ów Czuwający i przyłożył mu nóż do gardła. Młynarz cofnął się na parę kroków, a oberżysta zastygł z wyrazem niemego przerażenia na twarzy.
- Czego chcesz?! – wykrzyknął, spinając ze strachu wszystkie mięśnie, bo czuł, że ostrze powoli zaczyna uciskać mu szyję. – Co ci zrobiłem?!
- Popełniłeś błąd – odrzekł Czuwający spokojnym tonem.
- Chodzi o tę kobietę, którą zerżnąłem w zeszłym tygodniu, tak? To była twoja żona lub kochanka? Nie wiedziałem, nie wiedziałem, mówiła, że nie ma nikogo!
- Nie o taki błąd mi chodzi – rzucił lekko skonsternowany tym wyznaniem Czuwający. – Pamiętasz ostatnie zdanie, które powiedziałeś młynarzowi?
- By… bynajmniej ja tak zrobiłem…
- Dokładnie. Popełniłeś błąd – powinieneś był powiedzieć przynajmniej. Bynajmniej wzmacnia przeczenie w wypowiedzi, mój drogi, więc całkowicie zmienia sens tego, co mówiłeś. Rozumiesz?
- Tak… tak…
- Świetnie – rzekł Czuwający i puścił oberżystę. Stanęli naprzeciw siebie i ten pierwszy wyciągnął rękę. Gdy oberżysta, chcąc, nie chcąc, zrobił to samo, Czuwający rozciął mu ostrzem wewnętrzną stronę dłoni. Raniony wrzasnął z bólu, a Czuwający powiedział na odchodne:
- Niech blizna, która tu powstanie, przypomina ci zawsze o różnicy między tymi dwoma słowami - i odszedł, pozostawiając oberżystę, młynarza, a także ludzi, którzy przypatrywali się całej scenie, w głębokim szoku. Nie wiedzieli jeszcze, że w innych zakątkach kraju pewna kobieta została w podobny sposób naznaczona, bo powiedziała wziąść zamiast wziąć, że jakiemuś mężczyźnie raz na zawsze wytłumaczono, że nie mówi się włanczać, tylko włączać, że w wielu karczmach doszło do bójek i przepychanek, gdy Czuwający próbowali zwrócić uwagę na to, że napis zachęcający wędrowców do wejścia powinien być zapisany tak: na pewno nie pożałujesz, a nie tak: napewno nie pożałujesz...
Wszyscy powoli domyślali się, że Czuwający zostali wezwani na świat po to, aby pilnować porządku nie wśród ludzi per se, ale wśród słów i zwrotów, którymi ludzie ci się posługują. Niektórym wcale się to nie podobało, przeciwnie, nienawidzili Czuwających, którzy pojawiali się w pobliżu w tym samym momencie, gdy ktoś napisał wogóle, zamiast w ogóle, gdy powiedział poszłem, zamiast poszedłem, lub – co Czuwający brali za szczególnie wielką zbrodnię – gdy stwierdził tu pisze, a nie tu jest napisane. Uważano, że strażnicy powinni zostawić innych w spokoju i planowano nawet zamachy na ich życia, lecz bez skutku, Czuwający byli wszędzie i na zawsze, prowadząc swą misję, która była nie tylko koszmarnie trudna, ale mogłoby się też zdawać, iż bezcelowa, bo tak samo jak oni byli wszędzie, tak samo wszędzie byli ci, którzy wymagali „nauki”, a którzy od wielu lat nie mieli w ręku chociażby jednej książki.
Mijały lata, a kolejne pokolenia Czuwających spływały na ziemię, kontynuując wypełnianie zadania, dla którego zostali stworzeni. Próbowano ich wyszydzać, rzucać weń obelgami, obrażać – w końcu przestano ich już nazywać Czuwającymi, a zaczęto Gramatycznymi Nazistami, co Czuwający wykorzystali jako swój atut, i tak właśnie poczęli mówić na siebie samych, strzegąc i chroniąc poprawności językowej, a także zbierając własnych popleczników – tych, którym misja Gramatycznych Nazistów wydawała się wcale nie niepotrzebna, a przeciwnie – szczytna i niezbędna.
Jednym z tych popleczników jest nie kto inny, jak autor tej kroniki, a społeczność swą dumnie reprezentuje i apeluje przy okazji, by na pisownię i wymowę uwagę zwracać. Język, którym mamy szczęście się posługiwać jako tym ojczystym, jest zbyt piękny aby kaleczyć go w jakikolwiek sposób, i choć bycie poprawianym może wydawać się irytujące, tak jak wydawało się wszystkim ludziom, których poprawiono na przestrzeni wielu lat, to ma swój cel, a mowę naszą może usprawnić w znacznym stopniu.

Czuwający nie przeminą!

2 komentarze:

  1. No to ja się przyczepię, bo zjadłeś literę "e" w zdaniu:

    Wszyscy powoli domyślali się, że Czuwający zostali wezwani na świat po to, aby pilnować porządku nie wśród ludzi per se, ale wśród słów i zwrotów, którymi ludzi ci się posługują.

    Nie musisz dziękować!

    ... a wpis na poziomie - jak to u Ciebie zazwyczaj bywa

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, faktycznie, nie zauważyłem. Poprawione!

    OdpowiedzUsuń