Zanim ktoś się zastanowi dlaczego
wpis o Mamie umieszczam tutaj ponad tydzień przed Dniem Matki, kiedy to
właściwie powinien się tu znaleźć, uprzedzę od razu – dziś moja Mama ma
urodziny. Notkę tę traktuję więc jako ukoronowanie drugiej połowy maja, która,
że tak powiem, do mojej Mamy należy.
Ludzie mi bliscy dobrze wiedzą,
jaki jestem – miły, pomocny, dobrze wychowany (w tym miejscu lista zalet) i
skromny. Czy duża w tym zasługa mojej Mamy? Bardzo. Zdecydowanie to, jakim
jestem człowiekiem, jest w dużym stopniu ukształtowane i uwarunkowane właśnie
przez nią. To, czy jestem do niej podobny pod względem wyglądu jest kwestią
sporną – jedni mówią że tak, inni, że trochę, nikt jednak nie mówi, że wcale, a
już na pewno nikt nie może zanegować tego, że takie rzeczy jak nos czy uszy
mamy z Mamą identyczne. Za to pod względem charakteru pokrywamy się z Mamą w
90%. Skutkuje to niekiedy – no okej, często nawet – tym, że sprzeczamy się tak,
że iskry lecą. Tyle dobrze, że nigdy nie mamy pod ręką materiałów łatwopalnych,
bo byśmy chyba sfajczyli dzielnicę.
Z kolei z godzeniem się nie jest
tak łatwo jak jeszcze kiedyś, kiedy powiedziało się „mamo, ja jestem twój
synek” i mruganiem oczami oraz słodkim uśmiechem załatwiało od ręki cały
problem. Nie, teraz iskry mogą sypać się przez długie godziny, bo przecież – z
mojej perspektywy – ja jestem już dorosły i Mama się nie zna, a z perspektywy
Mamy wciąż jestem tylko jej dzieckiem i nietrudno mi podjąć głupią, impulsywną,
nierozważną decyzję, przed czym Mama próbuje mnie powstrzymać.
Oczywiście bez skutku. A potem się okazuje, że – jak zwykle – miała rację. No,
ale co się dziwić, skoro pewnie zna mnie lepiej niż ja sam siebie znam.
Macie czasem momenty, gdy nie
możecie wytrzymać sami ze sobą? Pomyślcie, ile czasu wasze mamy musiały
wytrzymać z wami. Wiem, że ze mną też jest czasem ciężko wytrzymać, i pewnie
zawsze było, a jednak moja Mama była i jest dla mnie zawsze gdy jej potrzebuję,
nawet gdy styrana po pracy i o coś wkurzona. Zresztą pomimo tego że urodziła
mnie w stosunkowo młodym wieku to zawsze była dobrą, ogromnie odpowiedzialną
mamą i przekładała moje dobro nad swoje własne, choć oczywiście bywało jej
ciężko. To taka Mama, której bym w pierwszej kolejności podziękował, odbierając
Oscara z milionem wpatrzonych we mnie ludzi. Wspomniałbym, że od dzieciaka
wpajała mi te najcenniejsze wartości i uczyła, że nigdy nie wolno się poddawać,
o czym niekiedy sam jej teraz muszę przypominać, gdy wymaga tego sytuacja, że
trzeba być kreatywnym, że zawsze trzeba marzyć. Z uśmiechem na ustach
opowiedziałbym, jak śpiewała mi kolędy jako kołysanki, nawet nie w okresie
bożonarodzeniowym, tylko ot tak, bo lubiłem. Być może przywołałbym te wszystkie
sytuacje w których dostałem od niej ochrzan, czasem nawet nieuczciwie w moim
mniemaniu, ale znowu, jakaś cząstka racji pewnie zawsze leżała po jej stronie.
I dodałbym, że co by się nie działo, Mama zawsze chce dla mnie jak najlepiej.
Od paru lat obserwuję jak Mama
wychowuje moją siostrę i to, jak młoda po prostu ją uwielbia. Zdecydowanie rodzicielka
moja nie straciła nic ze swojej matczynej ikry, pomimo tych 19 lat dzielących
mnie i młodą, a przeciwnie, widać, że fakt posiadania drugiego dziecka dał jej
dużo wigoru i jest to świetne, szczególnie, że ja nie zawsze mogę być teraz w każdej
chwili przy niej. Jestem przekonany, że za te paręnaście lat moja siostra
będzie mogła o Mamie powiedzieć dokładnie to samo, co ja piszę teraz, i że też
wyrośnie na dobrego, mądrego człowieka, ku czemu wszystko zmierza, jak już
kiedyś pisałem.
Wracamy więc do punktu wyjścia –
mama ma dzisiaj urodziny, a jako że nie mam teraz sposobności podarować jej
osobiście żadnego upominku, wykorzystuję fakt posiadania bloga i traktuję ten
wpis jako nie tylko hołd ku mojej mamie, ale też jako formę piśmiennego
prezentu. Nie będę się dłużej rozpisywał, nie ma potrzeby. To, co napisałem, i
tak dostatecznie spełniło swoją funkcję, a to, czego nie napisałem, ona i tak
wie.
Wszystkiego najlepszego, Mamo.
Pieknie napisane!!! Wszystkiego najlepszego Kasiu!!!
OdpowiedzUsuń