Tak, to ja.
Zauważyłem, że najtrudniejszym
zadaniem, jakie mogę postawić ludziom na lekcjach, jest opowiedzenie o sobie.
Pal licho gramatykę, słownictwo, konstrukcje – polecenie wymienienia swoich wad
i zalet to najgorsze świństwo, jakie mogę zrobić. Nie wiem tylko czemu; może
dlatego, że własnych wad najczęściej nie chcemy widzieć, a zaletami ciężko
podzielić się tak, by nie wyjść na snoba. Wszyscy tacy skromni. Serio, to jest
aż TAK trudne?
Sprawdzę.
Łukasz B. o Łukaszu B. Może
powinienem chlapnąć sobie browar, żeby być trochę bardziej kreatywnym, ale że
moi uczniowie nie siadają ze mną pod wpływem (no, mam nadzieję), to zostanę
uczciwy. O, pierwsza zaleta. Urodziłem się w 1991 roku, tydzień po terminie,
dwudziestego pierwszego listopada. Tym sposobem rzutem na taśmę załapałem się
na bycie zodiakalnym Skorpionem. Mój poród przyjmowała pijana pani lekarz. Dobrze,
że nie urwała mi głowy. Z drugiej strony nie wiem, kto jej pozwolił wykonywać
zabieg. Radzono potem mojej mamie, by nazwała mnie Januszem, bo miał wtedy
imieniny. Nie wiem, co to za logika, ale cieszę się, że jednak jestem Łukasz.
Pierwsze, co powiedziała o mnie jedna
z dwóch moich babć to to, że jestem najbrzydszym dzieckiem
na porodówce. Bardzo krzepiące.
Nie wiem, jakie jest moje
pierwsze wspomnienie. Mam ciocię, która podobno pamięta tyle, że nie zdziwiłbym
się gdyby na którymś rodzinnym spotkaniu opisała ze szczegółami wygrany przez
siebie wyścig do komórki jajowej. Ja akurat mam tendencję do pamiętania rzeczy niepotrzebnych,
mówiąc szczerze, takich jak dokładna data jakiejś imprezy, słów, które ktoś
wypowiedział, i innych tego typu pierdoł (za to historycznych dat i definicji
na testy nigdy nie mogłem spamiętać, dziwna sprawa). O tym, co porabiałem za
gówniarza, wiem głównie z opowieści mamy i starych nagrań na VHS. Na przykład,
byłem wielkim fanem Polskiego Zoo. To
był taki program satyryczny o polityce, gdzie przedstawiciele ówczesnego Rządu
przedstawieni byli jako kukły-zwierzęta. Po nocach potrafiłem to oglądać. Fajne
były te kukły. Poza tym, oczywiście, zagrywałem się w pegazusa, oglądałem filmy
Pixara i Disneya, czytałem komiksy z Kaczorem Donaldem, zacząłem rysować
pierwsze „większe” rysunki, a także zapełniałem 96-kartkowe zeszyty komiksami
własnego autorstwa. Mam to wszystko do dzisiaj i jestem niemal przerażony moją
dziecięcą fantazją, która zresztą nakręcała się z wiekiem, do tego stopnia, że
w jednym z moich komiksów Kaczor Donald, z dziobem wyglądającym – przypadkowo -
jak poroże, współpracował z Supermanem i Batmanem.
Twórcza strona mojej osobowości
przebijała się zresztą przez całe życie. Tak jak wspomniałem, od małego lubiłem
rysować, pisać zresztą też – okazyjnie tworzyłem wiersze (bardzo kiepskie,
miałem wtedy jakieś 10 lat), wypracowania na polski zawsze pisałem z
przyjemnością, zdarzało mi się nawet opisywać jakieś pojedyncze dni swojego
życia, ot tak, z nudów. Z kolei parę lat temu zapisałem 400 stron zeszytowych
czymś, co miało być powieścią. Nie skończyłem tego, bo uznałem w pewnym
momencie, że okrutne gówno, ale zachowałem sobie na pamiątkę i czasem wracam do
tego rękopisu. Miałem fajne pomysły, ale nie umiałem ich ładnie ubrać w słowa.
Czasem myślę, że wrócę do tego i poprawię. Może i wrócę.
***
SKORPION – OPIS ZNAKU ZODIAKU.
Skorpiony
są znane ze swoich intensywnych odczuć, determinacji i silnego zaangażowania we
wszystko co robią. No,
skoro tak mówi Internet, to musi to być prawda. I po części jest… Zbyt łatwo
się angażuję, zbyt wczuwam w pewne sytuacje, co często kończy się wcale
nieprzyjemnie. No dobra, angażowanie się nie zawsze jest złe – szczególnie,
jeśli postawię sobie cel, który chcę osiągnąć, wtedy to sama korzyść, mieć
takie poczucie misji narzuconej samemu sobie. Tak jak ten blog, na przykład.
Już prawie dwa miesiące nie wymiękłem. Całkiem zgrabnie.
Nie
lubią powierzchowności i przeciętności. To prawda. Najgorsze, co można o czymś lub o kimś
powiedzieć, to „przeciętny”. Lubię, gdy coś wyzwala emocje, pozytywne lub
negatywne, ale nie zostawia zupełnie obojętnym. I zawsze mam nadzieję, że tak NIE
działa moja twórczość, gdy już się nią dzielę.
Są
obdarzone bardzo dużą siłą psychiczną. Oj, nie, nie do końca.
Są
wnikliwe, analityczne i nieustępliwe. W
tym miejscu zaśmiałem się pod nosem, bo raz, że uświadomiłem sobie że robię –
no właśnie - analizę siebie, w dodatku na podstawie jakieś prostej strony o
astrologii, a dwa, że to prawda – lubię wnikać i drążyć pewne sytuacje. Czasem
to aż się wkurzam na siebie, jak bardzo, bo moja skłonność do plotkowania
zaprowadzi mnie kiedyś na stanowisko prezesa Koła Gospodyń Wiejskich, o ile oczywiście
takie stanowisko w ogóle istnieje. Dla mojego dobra może lepiej, żeby nie. Tyle
dobrze, że nie plotkuję jeszcze z koleżankami mamy. Koleżanki mamy bardzo lubią
plotkować, i chyba nawet chciały, żebym to kiedyś zaznaczył, prawdopodobnie po
to, żeby o tym poplotkować. Cwane.
***
Zawiesiłem się. Cholera, mówienie
o sobie jednak jest trudne. Wybaczcie, uczniowie.
Myśl, myśl, zostaw tę astrologię,
wykaż więcej inwencji. Wiem. Wada: łatwo się denerwuję o pierdoły, ale
jednocześnie brakuje mi jakiejś stanowczości. Wada/zaleta: Nie potrafię nie
pomóc, kiedy ktoś mnie prosi. Zaleta: podobno mam niezłe poczucie humoru. To
akurat fajne. Wada: pomimo dobrego poczucia humoru miewam problemy z przebiciem
się w nowym towarzystwie (przynajmniej na trzeźwo, i na szczęście rzadziej niż
kiedyś, kiedy nie potrafiłem wcale). Wada: dużo narzekam. I tak dalej…
Wyczerpały mi się baterie. Zastanowiłem
się tylko, czy ktoś inny podałby za mnie te same cechy w tym samym kontekście,
bo kurde, naprawdę ciężko spojrzeć obiektywnie na siebie samego. Albo będziemy
mówić, że jesteśmy zajebiści, albo zaparują nam czaszki od myślenia o własnych
wadach (patrz wyżej), albo z fałszywą skromnością stwierdzimy, że nie, w sumie
to nie jesteśmy nikim specjalnym. Pieprzenie, każdy ma w sobie coś wyjątkowego,
o ile znajdzie się ktoś, kto tę wyjątkowość drugiej osoby wykaże. Może to ja
powinienem zacząć mówić uczniom, co w nich najlepsze.
Jeżeli pierwsza notka czytana jest jednym tchem, chcę wiedzieć co będzie potem :) Pozdrawiam i życzę powodzenia !
OdpowiedzUsuńDzięki! I miłej lektury dalszych (i poprzednich) wpisów życzę.
Usuń